Wracam zmęczona z kancelarii. Jedyne o czym marzę to
prysznic i łóżko mimo, że było dopiero po 18 jednak z pracy powinnam wrócić 2
godziny temu, ale musiałam uporządkować akta po zakończonej sprawie bo potem
nikt by niczego nie ogarnął.
Wchodzę do korytarza i kopniakiem zamykam drzwi. Torebkę i laptopa odkładam na komodę i zabieram się za odpinanie guzików płaszcza. Ledwo zdjęłam go z ramion do korytarza wpadła Paulina.
- Boże, Zuzka! Nie uwierzysz! - piszczy podekscytowana, a ja rozsuwam jednego buta i zdejmuję go z nogi
- Mów. Może spróbuję - mruczę i zdejmuję drugiego mijając przyjaciółkę kieruję się do kuchni.
- Słuchaj! Cudem załatwiłam nam bilety na jutrzejszy mecz Vive z Wisłą!
- Jutrzejszy? - jęknęłam.
- Nawet nie próbuj się wymigiwać. Zuzia, kiedy ty ostatni raz gdzieś wyszłaś? Chociażby na zakupy? Ciągle tylko praca, praca, praca, praca. Toż oszaleć można! - wymachuje rękami.
- O której ten mecz? - pytam przerywając jej - I czy jest w ogóle coś na obiad? - krzywię się nie znajdując nic w lodówce.
- Sieroto - wzdycha. - Na kuchence stoi jak byk. A mecz jest o 18.
- Okej.
- Co, okej?- zmarszczyła brwi.
- No okej. Chętnie pójdę. - uśmiecham się lekko na wspomnieni wspaniałych emocji zawsze towarzyszących an takich wydarzeniach.
- Jej! - pisnęła uradowana ściskając mnie mocno.
- A teraz proszę daj mi żyć, okej? Chcę sobie w spokoju zjeść, wziąć prysznic i mieć na wszystko wyjebane bo jestem zmęczona.
- Tak jest! - zasalutowała i wyszła cała uhahana.
Godzinę później w piżamie siedziałam w salonie przed telewizorem razem z Pauliną popijając czerwone wino i oglądając film. Bogucka wybrała polską komedie "Poranek kojota". Nie ma to jak świetna komedia na zakończenie dnia.
---
Nie ma to jak nawet nowego bloga zacząć z poślizgiem... Brawo cytrynowa, brawo.
Mam nadzieję, że nie macie mi tego za złe, ale nie było mnie w domu, a w tym tygodniu prawie codziennie gdzieś wychodzę. Same rozumiecie, w końcu trzeba korzystać z wakacji póki są :) Postaram się by rozdziały pojawiały się raz w tygodniu, w sobotę.
No to starujemy!
Pozdrawiam ;**
Wchodzę do korytarza i kopniakiem zamykam drzwi. Torebkę i laptopa odkładam na komodę i zabieram się za odpinanie guzików płaszcza. Ledwo zdjęłam go z ramion do korytarza wpadła Paulina.
- Boże, Zuzka! Nie uwierzysz! - piszczy podekscytowana, a ja rozsuwam jednego buta i zdejmuję go z nogi
- Mów. Może spróbuję - mruczę i zdejmuję drugiego mijając przyjaciółkę kieruję się do kuchni.
- Słuchaj! Cudem załatwiłam nam bilety na jutrzejszy mecz Vive z Wisłą!
- Jutrzejszy? - jęknęłam.
- Nawet nie próbuj się wymigiwać. Zuzia, kiedy ty ostatni raz gdzieś wyszłaś? Chociażby na zakupy? Ciągle tylko praca, praca, praca, praca. Toż oszaleć można! - wymachuje rękami.
- O której ten mecz? - pytam przerywając jej - I czy jest w ogóle coś na obiad? - krzywię się nie znajdując nic w lodówce.
- Sieroto - wzdycha. - Na kuchence stoi jak byk. A mecz jest o 18.
- Okej.
- Co, okej?- zmarszczyła brwi.
- No okej. Chętnie pójdę. - uśmiecham się lekko na wspomnieni wspaniałych emocji zawsze towarzyszących an takich wydarzeniach.
- Jej! - pisnęła uradowana ściskając mnie mocno.
- A teraz proszę daj mi żyć, okej? Chcę sobie w spokoju zjeść, wziąć prysznic i mieć na wszystko wyjebane bo jestem zmęczona.
- Tak jest! - zasalutowała i wyszła cała uhahana.
Godzinę później w piżamie siedziałam w salonie przed telewizorem razem z Pauliną popijając czerwone wino i oglądając film. Bogucka wybrała polską komedie "Poranek kojota". Nie ma to jak świetna komedia na zakończenie dnia.
---
Nie ma to jak nawet nowego bloga zacząć z poślizgiem... Brawo cytrynowa, brawo.
Mam nadzieję, że nie macie mi tego za złe, ale nie było mnie w domu, a w tym tygodniu prawie codziennie gdzieś wychodzę. Same rozumiecie, w końcu trzeba korzystać z wakacji póki są :) Postaram się by rozdziały pojawiały się raz w tygodniu, w sobotę.
No to starujemy!
Pozdrawiam ;**
Przeczytałam i czekam na nowy rozdział <3 I gdzie on? ;)
OdpowiedzUsuń